poniedziałek, 28 października 2013

LONDYN
 Dzień pierwszy :
Jedyne co mogę powiedzieć to jedna, wielka MASAKRA. Dlatego że spędziła w autobusie grubo ponad 20 godzin i  jak wyszliśmy z autokaru, poszliśmy się rozpakować, zjeść śniadanie i od razu na miasto. Padałam prostu. Jak doszliśmy do stacji ( wszędzie jeździliśmy metrem, pociągiem lub tymi autobusami czyli ogólnie komunikacją miejską). Tam pani coś mówiła i nagle usłyszałam coś takiego: "Nie kojarzycie? Baby, baby, baby oooh...", a ja cała happy i "Boże, Boże co ona śpiewa?" hahah później zwiedzaliśmy, byliśmy w bodajże British Museum i tak przeprowadziliśmy grupami ankietę, tam byli tacy mili i wyjątkowi ludzie!

Dzień drugi:
Wstaliśmy, było zwiedzanie. Nic wyjątkowego, lub o Justinie nie pamiętam...

Dzień trzeci:
To samo

Dzień czwarty:
Jak co dzień wstaliśmy, śniadanie zwiedzanie itd. Tym razem obiadokolację robiła nasza grupa. Było tak mega!!!! O był obóz więc pani zaczęła śpiewać i tańczyć w kuchni, mieliśmy wszyscy taką beke że masakra! Później żeby było przyjemniej włączyli karaoke i zaczęliśmy śpiewać, znowu przemknęło Baby! Było tak mega że nie potrafię tego ubrać w słowa, tego się nie da opisać. Potem zjedliśmy, były frytki :3 mniam...Rozpoczęły się zajęcia wieczorne, trzeba było uzupełnić luki w tekście piosenki (piosenka była puszczona) Michela Jacksona i Rihanny.

Dzień piąty:
Widziałam bluzkę z Juju!!! Mój zaciesz był nie do opisania, widziałam też obraz i przypinki z Jusem <3

Dzień szósty:
Robiliśmy śniadanie. Pakowanie się. Byliśmy w galerii, tam widziałam kalendarz z Justinem!!!! Wysłałam karty<3 <3 <3 Mieliśmy iść jeszcze na stadion olimpijski ale coś się przedłużyło... I do autobusu. Dojechaliśmy na prom, tam spytałam koleżanki o tabletkę, dała mi ją tyle że od niej wariowałam, miałam taką głupawkę że w pewnym momencie kolega powiedział " Eeey Angelika, wiochy nie rób!!!! " hahahah a ja taki zaciesz że masakra <3

Dzień siódmy:
Wróciliśmy do Polski. Byliśmy na stacji i  tam zamiast "dziękuje" omal nie powiedziałam "thank you " hahah bosko... Jak byłam już w domu musiałam zrobić koleżankę na bóstwo, bo jechała na wesele (ona też była na obozie) hahah wyglądała CUDOWNIE!!!


~No i jak Wam się podoba? /Angiee

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz